piątek, 10 października 2014

Droga Mamo!

Mamo, która masz lat 15, Mamo, która masz lat 25 i Ty, Mamo, która masz lat ponad czterdzieści.
Ty, która oszalałaś z radości na wieść o ciąży i Ty, która byłaś przerażona i przepłakałaś trzy noce, nie wiedząc, co zrobić. I Ty, która byłaś po prostu lekko oszołomiona.
Ty, która byłaś niedoskonałą ciężarną. Ty, która nie potrafiłaś sobie odmówić wszystkiego, czego odmówić sobie powinnaś. Ty, która nie planowałaś ciąży, więc nie brałaś trzy miesiące przed nią kwasu foliowego. Ty, której przydarzyły się używki, bo nie wiedziałaś, że już nie możesz. Ty, która byłaś przerażona, bo z dzieckiem było coś nie tak i nie mogłaś się powstrzymać od papierosa. Ty, która się (prze)męczyłaś. I Ty, która skupiona postępowałaś tylko i wyłącznie według planu.
Ty, która musiałaś dokonać jakiegoś wyboru, kiedy żadne rozwiązanie nie było dobre. I której teraz wszyscy mówią, że to drugie rozwiązanie to właśnie to jedyne słuszne.
Ty, która panicznie bałaś się porodu i poprosiłaś o cesarkę. Ty, która niczego się nie bałaś, ale przestraszyłaś się w trakcie. Ty, która poprosiłaś o znieczulenie, chociaż tego nie planowałaś. Ty, która chciałaś rodzić siłami natury, a nie wyszło. Ty, która krzyczałaś i nie współpracowałaś z położną. I Ty, której poszło jak z płatka.
Ty, która karmisz piersią. Bo chciałaś, bo tak wyszło, bo nie chciało Ci się myć butelek. Ty, która karmisz butelką. Bo nie miałaś pokarmu, bo Cię bolało, bo martwiłaś się, że Twój biust już nie będzie tak ładny. Ty, która wymyśliłaś jeszcze jakiś inny sposób.
Ty, która pokochałaś od pierwszego wejrzenia, ogromnie i na zawsze. Ty, która dojrzewałaś do miłości. I Ty, która ciągle do niej dojrzewasz.
Ty, która masz całe morze cierpliwości i góry świetnych pomysłów. Ty, która jesteś przemęczona i mruczysz kołysankę już ostatkiem sił. Ty, która jesteś już naprawdę wściekła. Ty, która czujesz się bezradna i Ty, której po prostu chce się płakać.
Ty, która w przypływie bezradności potrząsnęłaś albo dałaś klapsa i teraz z trudem patrzysz w lustro. Ty, która uczysz samotnie zasypiać i płaczesz w pokoju obok. Ty, która nie umiesz tak, głaszczesz, tulisz, nosisz i boisz się (i słyszysz), że rozpieszczasz.
Ty, która nie dajesz słodyczy. Ty, która nie potrafisz ich odmówić.
Ty, której dziecko jest w 3 centylu. Ty, której jest w 70. I Ty, której Maluch już przekroczył normę. 
Ty, która dopiero w południe masz chwilę, żeby przebrać się w pidżamę. I Ty, która w kilka godzin po porodzie ułożyłaś włosy i pomalowałaś rzęsy.
Ty, która wysyłasz do żłobka. Ty, która zatrudniłaś opiekunkę. Ty, która zostawiasz z babcią. Ty, która nie wyobrażasz sobie żadnego z tych rozwiązań.
Ty, która gotujesz z ekowarzyw. Ty, która gotujesz, bo jest taniej. Ty, która dajesz słoiczki, bo wygodniej. 
Ty, która szczepisz. Ty, która nie szczepisz.
Ty, która...


Nie przeczytasz tu żadnej radykalnej oceny. Obiecuję. Nie przeczytasz, że jesteś głupia, nieodpowiedzialna ani że po prostu się mylisz. Bo wiesz, ja też jestem mamą. Taką mamą, której ogólnie jest dość łatwo. A i tak miewam wzloty i upadki. Może nie popełniłam niektórych błędów, które Ty popełniłaś albo które uważasz, że popełniłaś. Popełniłam mnóstwo swoich. Pewnie mogłybyśmy się i posprzeczać, bo przecież mam swoje zdanie, coś robię, coś wybieram i mam jakieś powody, nie działam na oślep (albo przynajmniej nie zawsze). Ale sprzeczać się nie lubię i jeszcze wiem o macierzyństwie zbyt mało, by uważać, że to ja mogę czegoś nauczyć Ciebie, zamiast uczyć się od Ciebie
.
A jeśli w jakąś ocenę się przypadkiem zapędzę, proszę, wybacz. I koniecznie mi o tym napisz!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz