środa, 11 lutego 2015

Trzy bramy dalej...

[To nie jest "normalny" post. Nie wrzucę go na fejsa. Nie udostępnię znajomym, chociaż może powinnam. Ale mam wrażenie, że jest ważniejszy od innych. Albo może po prostu bardziej potrzebuję go napisać.]

Siedziałyśmy na jednym trzepaku i jadłyśmy lody za 30 groszy. Taką zamrożoną wodę w foliowym woreczku. Może nawet jej te 30 groszy pożyczyłam. Albo ona pożyczyła mi. To były jedne z tych niewielu wakacji, kiedy mogłam wychodzić na podwórko - byłam na to już wystarczająco duża, ale jeszcze nie dość, by wiedzieć, że z jakiegoś niewyjaśnionego powodu należymy do innych rzeczywistości. 

Ona pewnie to wiedziała, tak jak jej bardziej doświadczone znajome, które odnosiły się do mnie z wyraźną nieufnością. Czasem wymieniała z nimi jakieś uwagi półgłosem, a ja niewiele z tego rozumiałam. W końcu co złowrogiego mogło być w pytaniu: "Co u ciebie na chacie"? Była ode mnie sporo młodsza, a pewnie i tak spoglądała na mnie z góry, czego naiwnie nie dostrzegałam, ciesząc się, że mam się z kim pobawić. Była szczuplutka i drobna. Miała duże, ładne oczy, chyba zielone.

Potem poszłam do gimnazjum i przestałam wychodzić na podwórko. Nie miałam czasu, bywało że wracałam do domu dobrze po zmroku. Zresztą stawałam się częścią zupełnie innego świata. Zdumiewająco innego świata. Mijałyśmy się czasem, zawsze rozpoznawałyśmy i zawsze witałyśmy. Nawet kiedy spotkałam ją z wózkiem (zaczynałam dopiero studia, wiedziałam, że jest dużo młodsza) i z jakimś facetem, z którym się głośno kłóciła, przywitała się ze mną i uśmiechnęła. Chyba zresztą byłam wtedy na spacerze ze swoim przyszłym Mężem...

Niedawno dowiedziałam się, że została śmiertelnie pobita przez partnera.

Dowiedziałam się o tym, siedząc na puszystym, białym dywanie, w domu moich kochających Rodziców, układając klocki z ukochaną, wyczekaną, zdrową Córką, której Ojciec nie widzi poza nami świata i nie wyobrażam sobie, żeby chociaż pomyślał na poważnie o tym, że może na mnie podnieść rękę. To nie jest wcale moja zasługa.

Wiem. Mogłam urodzić się trzy bramy dalej, Koleżanko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz