piątek, 13 marca 2015

Groszkoroczek - czyli 12 miesięcy Groszka w skrócie

No tak, roczek Groszka świętowaliśmy dokładnie tydzień temu, a ja dopiero teraz wychyliłam czubek głowy znad sterty uczelniano-zawodowych zajęć (które na własne życzenie zostawiłam sobie na ostatnią chwilę), żeby móc uraczyć Was specjalnym roczkowo-Groszkowym wpisem wspomnieniowym. Postanowiłam nie psuć pierwszych urodzin Dziecka kombatanckimi opowieściami z porodówki (zresztą - relację macie tu, wystarczy). Skupiłam się więc na wspominaniu tej milszej części macierzyństwa - przypominam sobie od tygodnia urywki, obrazki, drobiazgi - to zaskakujące, co człowiekowi zostaje w głowie...

1. miesiąc - marzec - Egzaminy
Od tego najważniejszego, porodowego "egzaminu", przez cały miesiąc jesteśmy wszyscy bardzo intensywnie testowani. Początki w nowych rolach - radzimy sobie, czy nie? Wszyscy, niby mimowolnie, zerkają i robią (mentalne) notatki. Wpada Położna (niezastąpiona) i testuje Groszka. Groszek dzielny, egzaminy zdaje śpiewająco (a raczej wrzeszcząco, ale cóż, inaczej nie umie). Tatuś zdaje egzaminy zawodowe. Mama zdaje egzamin z czekania i niedostawania białej gorączki (powiedzmy, że zaliczony na trzy z dwoma). Ledwo to się kończy - Babcia i Tata zdają egzamin z "Groszka bez Mamy", bo Mama musi jednak wpaść parę razy na uczelnię. Jest trochę napięcia, trochę stresu i trochę obaw. Jednak Mama, wbrew obawom, nie potrafi wcale złościć się na Groszka. Egzamin z nocnych czuwań zdaje bujając się z Małą na krzesełku i wyśpiewując jej litanię słodkich zdrobnień.

2. miesiąc - kwiecień - Patrzę
Groszek łapie kontakt ze światem i obserwuje go z wyrazem skupionego zdziwienia na twarzy. My, gramoląc się powoli ze stresów, łapiemy kontakt ze sobą. Mama raz na jakiś czas może wyskoczyć z domu na zakupy. Odwiedzają nas znajomi. Obchodzimy swoje małe święta. Groszek piecze z Mamą muffinki na cześć Taty. Odkładamy pierwsze za małe ciuszki, i dziwimy się, że Groszek tak szybko rośnie. Groszek STRASZNIE szybko rośnie. Ruszamy w naszą pierwszą wspólną podróż i obchodzimy Wielkanoc w pełnym składzie. Mała się spisuje, ale do czasu, więc ostatecznie powrót od Dziadków jest rozwrzeszczany i kończy się długim, słodkim przytulaniem "skóra do skóry", które przekonuje Mamę, że jest najważniejsza na świecie.

3. miesiąc - maj - Z Przyjaciółmi
Groszek zaprzyjaźnia się z misiem i piłką z maty edukacyjnej, patrzy na nich godzinami i śmieje się radośnie. Mama powoli wraca do myślenia o rzeczach pozagroszkowych i nawet wybiera się na konferencję. Mleko nie zalewa mózgu doszczętnie, a przynajmniej tak się Mamie zdaje. Mama ma pierwszy zastój pokarmu i po przeryczanej w oczekiwaniu na wysoką gorączkę i potworny ból dobie orientuje się, że nasłuchała się zbyt wielu horrorów. Oglądamy Przyszły Nowy Dom Dziadków. Na Dzień Mamy Mama dostaje swój pierwszy prezent i jest bardzo wzruszona. Potem idziemy na świąteczne lody, Groszek ma różową sukieneczkę i prawie potrójny podbródek.

4. miesiąc - czerwiec - Kryzysy i sukcesy
Odwiedzamy Dziadków w Nowym Domu, który jest już zupełnie Ich Nowym Domem. Groszek bawi się swoją pierwszą piłką. Mundial rozpoczyna zresztą na dobre piłkarską edukację Groszka - bardzo z niej oddana kibicka. Walczymy z buntem wózkowym - połowa spacerów odbywa się w nosidełku, co pobudza wreszcie do działania oporny metabolizm Mamy. Przechodzimy też kryzysy kąpielowe, które doprowadzają Tatę do rozpaczy. Groszek jest geniuszem i osiąga różne umiejętności dużo szybciej, niż podają książki (a przynajmniej twierdzi tak Rodzina Groszka). Tata dostaje na Dzień Taty swoją krótką historię tacierzyństwa. Wchodzimy w, jakże godną potępienia, fazę bosych stópek. Groszek chce już normalne jedzenie. Rodzice są twardzi.

5. miesiąc - lipiec - Wyprawy
Po raz pierwszy razem uczestniczymy w Poważnej Uroczystości. Mama przez godzinę podryguje na szpilkach z Groszkiem na ręku (nie, to absolutnie nie była taneczna impreza), po czym z wściekłością ciska w kąt szpilki i do odwołania przerzuca się na martensy. Kupujemy zielone słuchawy dźwiękoszczelne. Spacerujemy po Kołobrzegu z Groszkiem w nosidełku i pokazujemy mu morze, które wcale nie interesuje go bardziej niż woda w wannie. Groszek poznaje gromadę Cioć i Wujków i wreszcie zaczyna bywać na imprezach. Faza bosych stópek trwa. Groszek umie też już wyrazić niezadowolenie, jeśli odbierze mu się coś, co chciałby pomemłać. Po raz pierwszy robi to, kiedy Mama zabiera mu plastikowy breloczek do kluczy. Groszek nadal chce normalne jedzenie. Rodzice nadal są twardzi.

6. miesiąc - sierpień - Osiągnięcia
Groszek nadal jest genialny. Glugla konkursowo. Dopełza do kabli. Wyraża emocje. Czasem przesypia noce. Wchodzi w bliskie kontakty z trawą. Upały znosi lepiej niż reszta rodziny. Wszyscy przypuszczają, że zaraz wstanie i pójdzie, a potem opowie zdaniami o wszystkim co zobaczył. Z tym "zaraz", to średnio prawda, ale nie uprzedzajmy faktów. Mama wraca na basen i wpada w euforię. Groszek zalicza swoją pierwszą, wielką publiczną histerię, kiedy Mama, wraz z obstawą w postaci Dziadków i Cioci, idzie do Fryzjerki. Pani Fryzjerka jest bardzo dzielna i ostatecznie ugłaskuje Groszka, pokazując mu folię aluminiową. Groszek nalega na normalne jedzenie. Rodzice dają Groszkowi normalne jedzenie. Groszek nie tego się spodziewał.

7. miesiąc - wrzesień - Powroty i nostalgia
Robi się trochę chłodniej i jesienniej, mijają wakacje. Mama myśli o powrocie na uczelnię, mocno kombinuje i wcale jej to nie napawa optymizmem. Uczymy się jeść różne rzeczy. Idzie bardzo różnie, najczęściej - bardzo brudno. Przesiadamy się do spacerówki i kryzys wózkowy mija jak ręką odjął - Groszek ogląda na spacerze świat i bardzo go to cieszy. Mama wreszcie łapie rytm dnia, wreszcie wie, kiedy ma pracować, kiedy może odpocząć a kiedy trzeba sprzątnąć. Rychło w czas, bo porządek zaraz ma zostać zaburzony - pojawiają się inni kandydaci do długoterminowej Groszkoopieki. Mama znajduje pierwszego ząbka, smarując dziąsła Dentinoxem. Potem ząbki rosną już jak grzyby po deszczu.

8. miesiąc - październik - Nowości
Groszek zostaje na dłużej sam z Tatą i z Babcią - Mama bywa na uczelni nawet na kilka godzin. Służy to chyba wszystkim, ale przekonamy się o tym dopiero po czasie. Groszek po raz pierwszy lekko zdrowotnie niedomaga. Mama zachowuje się jak histeryczny dzieciak, na szczęście Tata jest obok i ogarnia dwie chlipiące kupki nieszczęścia. Groszek choruje grzecznie i na szczęście - zaraz jest zdrowy. Mama przeżywa co najmniej przez miesiąc. Głupia Mama. Idziemy na basen. Na Groszku robi to zdecydowanie najmniejsze wrażenie. Ze smutkiem, powoli kończymy fazę bosych stópek. Babcie unisono oddychają z ulgą. Mama kończy 25 lat i czuje, że ćwierćwiecze jest naprawdę udane. 

9. miesiąc - listopad - Wyzwania
Czeka nas dużo wypraw i dużo przeżyć, niestety nie zawsze miłych. Groszek wznosi się na wyżyny empatii i zawsze można na niego liczyć - kiedy trzeba, jest wzorem cnót wszelakich. Pojawia się alergia. Mama na pewno znalazłaby jakieś siwe włosy, gdyby nie to, że ma jasne i nie widać. Groszek zaczyna raczkować. Impulsem do tego są wieże z klocków, które koniecznie trzeba zburzyć i kot, którego koniecznie trzeba złapać za ogon, byle mocno, żeby nie uciekł. To jedyny powód, dla którego nie warto tak zupełnie zapomnieć o tym listopadzie. 

10. miesiąc - grudzień - Gwiazdka Gwiazdki
Zaczynamy grudzień chorobą Mamy. Jest wstrętnie, a przecież Mama sobie obiecała, że zadba o świąteczną atmosferę na pierwszą Gwiazdkę Groszka... Mama zadba, oczywiście, ale wcześniej trochę sobie poleży i zorientuje się, że wcale nie jest niezastąpiona. Przy prawie 39 stopniach gorączki i anginie uzna, że to właściwie całkiem dobrze. Groszek pięknie wygląda w zestawieniu z choinką. Występuje codziennie w nowej kreacji i czaruje otoczenie. Zaczyna się też bać różnych rzeczy. Na przykład pluszowej biedronki. Przyczyny do dziś nieznane. Rodzice wykazują się karygodnym brakiem empatii i, na widok Groszkowych lęków, umierają ze śmiechu. Groszek słusznie się gniewa. Biedronka zostaje zamknięta w szafie. 

11. miesiąc - styczeń - Duża Dziewczynka
Sylwestra mamy wyjazdowego. Groszek nawiązuje kontakty z innymi dziećmi i robi w sali zabaw rzeczy, o które Rodzice by go nie podejrzewali, na przykład daje się wozić olbrzymim samochodem. Myszka Miki jest trochę straszna, natomiast krowa, widziana całkiem z bliska - zupełnie nie. Zdobywamy pierwszą śliwę na czole. Groszek uczy się krzyczeć. Mama ciągle nie uczy się krzyczeć na Groszka, więc Groszek trenuje głos w najlepsze. Czekamy na śnieg, ale jakoś go nie widać. Mama się uczy. Dużo mniej niż powinna. Jak zwykle, przypadkiem daje sobie radę. Z przyjemnością pozbywa się "kozy" w postaci książek i kolokwium nad głową i orientuje się, że jej życie wcale nie jest takie straszne. *uzupełnienie dzięki czujności Mamy Chrzestnej* - Groszek zostaje też wreszcie ochrzczony. Przy okazji Mszy pół osiedla dowiaduje się, że Groszek umie bardzo długo i głośno robić "brrrum, brrrum" i że nie da się już go utrzymać w poziomie dłużej niż 20 sekund.

12. miesiąc - luty - Komunikacyjne przełomy
Groszek zaczyna wołać "mniam" na widok Mamy (uczy się także samodzielnie po "mniam" sięgać, co jest zabawne tylko przez jakiś czas). Umie już zupełnie sensownie zawołać Mamę i Tatę (ale absolutnie odmawia robienia tego, kiedy zostaje o to poproszona). Buziakuje nie tylko rodzinę, ale i wszystkie Pluszątka, ze specjalnym uwzględnieniem pingwinka. Uczy się śpiewać. Śpiewa przepięknie. Myli helikopter z wielorybem i jeżyka z pingwinem, co jest, wbrew pozorom, dowodem niezwykłych zdolności kojarzenia (z jakiegoś powodu, helikoptery i wieloryby oraz jeżyki i pingwiny, przynajmniej te znane Groszkowi, mają takie same kształty i kolory). Chodzić nie zamierza. Mama marudzi. Tata próbuję ustawić Mamę do pionu. Mama się daje, ale tylko trochę. Spada śnieg, ale Groszkowi się nie podoba, więc zaraz znika. Mama szaleje z bieganiem i Groszkowi robi się twardo, kiedy próbuje się przytulić. Szykujemy Groszkoroczek. W końcu to już, zaraz...

Nie, to nie jest tak, że to wszystko minęło nie wiadomo kiedy. Doskonale czuję ciężar tego roku. Wiem, że był długi, a czasem nawet arcydługi. Ale ciągle się dziwię, że Groszek już taki duży, już tyle umie, że za małych ciuszków to już naście toreb się uzbierało i że rok temu byłam już w domu i leżałam przy śpiącym Okruszku, próbując skończyć zlecenie jeszcze sprzed porodu. Przyjemne takie powspominanie...


[A w niedzielę trzymajcie kciuki, bo Mama, z okazji Groszkoroczku, rusza na pierwszą w życiu dziesiątkę. Przebiec - pewnie przebiegnie, szału nie będzie na pewno, ale kciuki zawsze się przydadzą!]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz