środa, 5 listopada 2014

Zdolne dziecko - instrukcja obsługi

Brzmi to potwornie nadęcie. Proszę zwrócić uwagę, że stosuję czas przeszły i próbuję spojrzeć na sprawę z pewnym dystansem, obiektywnie i bez fałszywej skromności. Tak, byłam dzieckiem "zdolnym", jeśli mierzyć tę "zdolność" standardami polskiej edukacji szkolnej. Tak, standardy te są co najmniej kontrowersyjne, ale o tym może kiedy indziej. Nie, dziecko, które wygrywa konkursy i przynosi ze szkoły same szóstki nie jest dzieckiem, które nie ma żadnych problemów i o którego psychikę nie trzeba się (szczególnie?) zatroszczyć. O tym, z własnego, tym razem niemacierzyńskiego a dziecięcego doświadczenia.

Porównywanie jest ZŁE.
Nie tylko dla osoby porównywanej. Osoba, do której się porównuje, też znajduje się w sytuacji co najmniej przykrej. Albo rzeczywiście uwierzy w to, że jest zdecydowanie lepsza od innych i przewróci jej się w głowie, albo będzie miała do siebie mnóstwo pretensji. Jak byście się czuli, gdybyście wiedzieli, że wasze sukcesy to, przynajmniej pośrednio, przyczyna czyjegoś nieszczęścia? Że ktoś was serdecznie nie lubi albo niedługo serdecznie znielubi, bo ciągle słyszy, jacy to wy jesteście mądrzy/zdolni/wysportowani/grzeczni etc? Wiele zdolnych dzieci ma z tego powodu problemy w relacjach z rówieśnikami - trudno wymagać od dzieci, by lubiły kolegów, którzy zawsze są "lepsi", "lepiej wychowani" i "na-pewno-nie-marnują-tyle-czasu-grając-na-komputerze-więc-mają-dobre-oceny". Zarówno dziecko porównywanemu, jak i temu, do którego się porównuje, odbiera się w ten sposób możliwość cieszenia się z sukcesu - cudzego lub własnego. Czasami wolałoby się już nie mieć tej piątki z trudnej kartkówki, żeby tylko znowu inni na ciebie krzywo nie patrzyli...

Zdolne dziecko trzeba chwalić!
Dowiedziałam się ostatnio, że nie można chwalić dziecka za to, co dla niego naturalne, że należy chwalić wysiłek, nie rezultat. To całkiem użyteczna rada, szczególnie, jeśli dziecko ma z czymś kłopot - najlepszą zachętą będzie cieszenie się z nawet całkiem malutkich postępów. ALE. To, że dziecku nauka przychodzi łatwo, wcale nie znaczy, że nie warto go pochwalić za imponujące rezultaty. Może to zabrzmi dziwnie, ale to nie jego wina, że jest zdolne. Dlaczego ma więc być pozbawione nagrody? Grozi to poczuciem zepchnięcia na boczny tor i niedoceniania - po co mi te piątki, skoro wszyscy uważają, że to po prostu normalne? Co muszę zrobić więcej, żeby zasłużyć na uznanie?
ALE
Z pochwałami trzeba uważać!
Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale wydaje mi się, że zdolne dzieci warto chwalić przede wszystkim w cztery oczy. Czasami nauczyciele, publicznie mnie doceniając, zamiast nagrodzić mój wysiłek, wprawiali mnie w potworne zakłopotanie, równocześnie prowokując zazdrosne albo złośliwe szepty: "bo ona przecież wszystko umie..."

Uwaga na porażki!
Porażki zdarzają się każdemu. Ale niektórzy są do nich przyzwyczajeni, niektórzy doznali ich akurat tyle, żeby nauczyć się, jak otrzepać się i pójść dalej, a niektórym zdarzają się na tyle rzadko, że urastają do rangi życiowych tragedii. Dziecko, któremu zwykle wszystko się udaje, może zareagować dziwnie, jeśli coś nagle się nie uda albo uda się w mniejszym stopniu. Pozornie błaha sprawa (trójka zamiast piątki z klasówki, wyróżnienie zamiast pierwszej nagrody w konkursie) może je kompletnie załamać. W końcu to nowa albo prawie nowa, bardzo przykra sytuacja, a reakcje otoczenia czasem czynią ją jeszcze bardziej przykrą. Nie wolno tego zlekceważyć. Z zewnątrz wydaje się to drobiazg - "od środka" - zdecydowanie nie. Warto dać dziecku znać, że, przez porażkę nie stało się nagle "głupkiem" z "geniusza" i próbować podsuwać różne sposoby radzenia sobie z porażkami.

Nie ma potrzeby werbalizowania zdziwienia
Jedną z najgorszych rzeczy, które towarzyszyły moim (stosunkowo nielicznym) szkolnym potknięciom, było generalne zdziwienie. "No jak, ty nie zdałaś/dostałaś jedynkę/pomyliłaś się?!" No tak, ja. Wiem, że są osoby, które tego typu pytania traktują jako rodzaj komplementu. Ja, słysząc coś takiego, miałam głębokie przekonanie, że otoczenie się na mnie zawiodło. Że uważali mnie za mądrą, a teraz przestaną. I że w ogóle przestanę być wartościowa, bo przecież bycie "zdolnym" to najważniejsza część mojej tożsamości, w końcu to ją w kółko się podkreśla...
No i, tak całkiem praktycznie, co odpowiedzieć na takie pytanie? Od kiedy trochę podrosłam, przychodziły mi do głowy tylko odpowiedzi nienadające się do publikacji. Czy to naprawdę takie zdumiewające, że każdemu zdarza się błąd?


"Zdolne" dziecko to normalne dziecko
Dobry, pilny uczeń nie musi być równocześnie doskonale grzeczny i "zaszyty" w książkach. Może oczywiście być introwertyczny "z natury", może jednak także wycofywać się, bo uważa się za "lepszego" albo dlatego, że zmaga się z odrzuceniem zazdrosnych i zmęczonych jego "zdolnością" rówieśników. Może pragnąć ich aprobaty i próbować ją zdobyć na różne, czasem szkodliwe sposoby - choćby dając się wykorzystywać albo podejmując działania ryzykowne. Może wreszcie, tak jak każde dziecko, mieć po prostu potrzebę wyjścia na podwórko, zabawy z kolegami, gry w piłkę, randki, imprezy. Wiem, że to nie pasuje do szufladki z "kujonami". Ale szufladki poza komodą są zupełnie bez sensu, tak często się nie domykają albo brakuje im dna. Brak problemów w szkole nie chroni od innych problemów - wychowawczych, emocjonalnych, życiowych. Standardowe "dobrze-mu-idzie-w-szkole-jakie-może-mieć-kłopoty?" nie zawsze się sprawdza. Oczywiście - może nie mieć żadnych albo tylko drobne. Ale to wcale nie jest powiedziane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz