Siedziałyśmy na jednym trzepaku i jadłyśmy lody za 30 groszy. Taką zamrożoną wodę w foliowym woreczku. Może nawet jej te 30 groszy pożyczyłam. Albo ona pożyczyła mi. To były jedne z tych niewielu wakacji, kiedy mogłam wychodzić na podwórko - byłam na to już wystarczająco duża, ale jeszcze nie dość, by wiedzieć, że z jakiegoś niewyjaśnionego powodu należymy do innych rzeczywistości.
Ona pewnie to wiedziała, tak jak jej bardziej doświadczone znajome, które odnosiły się do mnie z wyraźną nieufnością. Czasem wymieniała z nimi jakieś uwagi półgłosem, a ja niewiele z tego rozumiałam. W końcu co złowrogiego mogło być w pytaniu: "Co u ciebie na chacie"? Była ode mnie sporo młodsza, a pewnie i tak spoglądała na mnie z góry, czego naiwnie nie dostrzegałam, ciesząc się, że mam się z kim pobawić. Była szczuplutka i drobna. Miała duże, ładne oczy, chyba zielone.
Ona pewnie to wiedziała, tak jak jej bardziej doświadczone znajome, które odnosiły się do mnie z wyraźną nieufnością. Czasem wymieniała z nimi jakieś uwagi półgłosem, a ja niewiele z tego rozumiałam. W końcu co złowrogiego mogło być w pytaniu: "Co u ciebie na chacie"? Była ode mnie sporo młodsza, a pewnie i tak spoglądała na mnie z góry, czego naiwnie nie dostrzegałam, ciesząc się, że mam się z kim pobawić. Była szczuplutka i drobna. Miała duże, ładne oczy, chyba zielone.
Potem poszłam do gimnazjum i przestałam wychodzić na podwórko. Nie miałam czasu, bywało że wracałam do domu dobrze po zmroku. Zresztą stawałam się częścią zupełnie innego świata. Zdumiewająco innego świata. Mijałyśmy się czasem, zawsze rozpoznawałyśmy i zawsze witałyśmy. Nawet kiedy spotkałam ją z wózkiem (zaczynałam dopiero studia, wiedziałam, że jest dużo młodsza) i z jakimś facetem, z którym się głośno kłóciła, przywitała się ze mną i uśmiechnęła. Chyba zresztą byłam wtedy na spacerze ze swoim przyszłym Mężem...
Niedawno dowiedziałam się, że została śmiertelnie pobita przez partnera.
Dowiedziałam się o tym, siedząc na puszystym, białym dywanie, w domu moich kochających Rodziców, układając klocki z ukochaną, wyczekaną, zdrową Córką, której Ojciec nie widzi poza nami świata i nie wyobrażam sobie, żeby chociaż pomyślał na poważnie o tym, że może na mnie podnieść rękę. To nie jest wcale moja zasługa.
Wiem. Mogłam urodzić się trzy bramy dalej, Koleżanko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz